Żeglarska edukacja, czyli dobry skipper uczy się całe życie
Spis treści
Żeglarska edukacja
Obserwując coraz bogatszą ostatnio historię wypadków jachtowych i innych niefortunnie zakończonych wyzwań morskich, upewniam się w przekonaniu, że w przeważającej większości tych przypadków pośrednią (często główną) przyczyną okazały się braki wiedzy i doświadczenia kapitanów. Co ważne, nie dotyczy to wyłącznie tzw. żółtodziobów ale często także doświadczonych i „opływanych” morskich wilków.
Analizując jeden z oceanicznych wypadków odnotowałem na przykład, że silny wiekiem kapitan legitymujący się patentem sternika zdobytym w legendarnym ośrodku szkoleniowym w Trzebieży (nie istniejącym od lat) nie podjął po jego uzyskaniu żadnego szkolenia. Pozostawał w przekonaniu, że po tak dobrej szkole więcej edukacji mu nie potrzeba. To samo dotyczy wielu innych polskich żeglarzy, którzy zapewne na skutek braku czasu nie zadbali o odświeżenie swojej wiedzy. A jest co odświeżać!
Polski system patentów nie wymaga od żeglarzy regularnej kontroli swoich umiejętności, jeden wysiłek – jeden egzamin (w słabej szkole nie jest to żaden wysiłek) i wraz z upragnionym patentem uzyskujemy prawo do organizacji morskich wypraw niemal bez ograniczeń. Na tzw. Zachodzie nie jest już tak łatwo, nawet w krajach o wysokiej liberalizacji w zakresie „patentologii”. Tu kwestie szkoleń regulują po prostu ubezpieczyciele i organizatorzy większych imprez morskich i oceanicznych. Jeśli chcesz się ubezpieczyć na rejs oceaniczny albo wystartować w kultowych regatach musisz się wylegitymować certyfikatem ukończenia szkoleń z bezpieczeństwa morskiego nie starszym niż 5 lat. Ale poza tymi wymaganiami jest coś o wiele ważniejszego – mentalność, świadomość zagrożeń i zwykła troska o własne życie. Żeglarze z tych stron szkolą się regularnie i dlatego pływają bezpiecznie, skutecznie i elegancko.
Na szczęście w Polsce powoli rośnie grupa takich właśnie żeglarzy i liczę bardzo na to, że będą oni wpływać pozytywnie na tych, którzy w regatowym szale bądź z braku środków wybierają się w pełne morze bez tratwy ratunkowej, bez nadajnika bezpieczeństwa, bez radia i co najgorsze bez niezbędnej wiedzy.
Szkolenia żeglarskie z bezpieczeństwa i przetrwania na morzu
Ideą naszej szkoły żeglarskiej jest rozwijanie takiego swoistego systemu ciągłej edukacji żeglarzy morskich:
Bezpieczeństwo i przetrwanie na morzu, zaawansowana pomoc medyczna na jachcie, astronawigacja, warsztaty nawigacji klasycznej i elektronicznej, samodzielne bądź jednoosobowe prowadzenie jachtu morskiego, warsztaty bosmańskie, warsztaty komunikacji GMDSS w języku angielskim… Prawdziwa akademia skippera wraz ze studiami podyplomowymi.
Jak więc ułożyć sobie własną ścieżkę morskiej edukacji? Które z elementów doszkalania są najważniejsze? Jednoznacznej odpowiedzi oczywiście nie znajdziemy. Każdy odpowiedzialny i rozsądny kapitan sam musi wyznaczyć sobie program tych specyficznych studiów.
Zacznijmy przede wszystkim od szczerego rachunku żeglarskiego sumienia. Odpowiedzmy sobie na następujące pytania:
- Czy mam świadomość ogromnej odpowiedzialności jaka ciąży na mnie nawet w czasie wakacyjnego rejsu z przyjaciółmi po ciepłym morzu?
- Jakie jest w rzeczywistości moje dotychczasowe doświadczenie? Wiadomo bowiem, że sama liczba mil i godzin na koncie nie jest miarodajna.
- Czy znam elementarne zasady bezpiecznego prowadzenia rejsów morskich?
- Czy kiedykolwiek byłem w sytuacji kryzysowej na morzu i jak sobie poradziłem? Lub czy wyobrażam sobie swoje zachowanie w potencjalnych tego typu sytuacjach?
- Kiedy ostatnio ćwiczyłem nawigowanie bez elektronicznego wsparcia? Kiedy pamięta wywołanie pilne przez DSC, czy z marszu rozumiem zapis LFl (3) 12s 4m 15M, czy pamiętam co znaczy dźwięk dzwonu we mgle, czy potrafiłbym jeszcze obsłużyć NAVTEX lub chociażby czy potrafiłbym przeliterować moje imię i nazwisko używając kodu MKS/INTERCO?
- Czy potrafię zmienić impeler pompy wirnikowej, odpowietrzyć układ paliwowy, udrożnić pompę WC i zmienić bezpiecznik wysokoprądowy windy kotwicznej?
Następnie rozważmy nasze żeglarskie plany krótko i długoterminowe:
- Gdzie i z kim zamierzam żeglować? Czy znam akweny planowanej żeglugi i możliwości mojej załogi? Czy będę kapitanem tego samego grona załogantów a może przypadkowych miłośników wiatru i wody?
- Czego mogę się spodziewać na akwenie w czasie planowanych rejsów? Jak dzielnymi i zaawansowanymi technicznie jednostkami będę dowodził? Czy znam poziom solidności mojego czarterodawcy?
- A może planuję żeglugę, w której będę musiał radzić sobie sam? Może to być rejs solo ale równie dobrze może to być rejs z rodziną i dziećmi, w czasie którego nie będzie wacht, oficerów i obkładających cumy załogantów.
- Czy potrafię przewidzieć wszystkie potencjalne scenariusze, unikać niebezpieczeństw a w razie draki przewidzieć skuteczne działania?
Takich pytań można sobie oczywiście zadać o wiele więcej i warto wypisać je sobie tworząc swoistą check-listę skippera.
Następnie należy uruchomić najważniejsze wyposażenie dobrego skippera. Cóż to jest? Szwajcarski nóż, nowoczesna nawigacja przenośna? Nic z tych rzeczy – najważniejszym wyposażeniem skippera jest jego… wyobraźnia. Dobry skipper pracuje wyobraźnią planując bezpieczny rejs oraz widzi potencjalne zagrożenia na pokładzie nawet w czasie pięknej pogody, podczas której nikomu poza nim nie przyszłoby do głowy w ten sposób patrzeć na sytuację na jachcie.
Po takim wyrzuceniu wszystkich puzzli na stół nie pozostaje nam nic innego jak ułożyć z nich naszą indywidualną drogę żeglarskiego rozwoju.
Każdy powinien regularnie doskonalić swoje umiejętności nawigacyjne, bo w każdej chwili morskiej przygody ta wiedza uchroni nas przed nieszczęściem kiedy ekrany wypasionych elektronicznych urządzeń ciemnością poinformują nas, że nie możemy na nie liczyć. Zresztą dobrze jest dowiedzieć się także jak w pełni wykorzystać możliwości elektronicznych wspomagaczy nawigatora. Kto płynie na wody pływowe musi umieć skorzystać z tablic i wykresów oraz określić poprawkę na prąd i stan wody w porcie dołączonym.
Jeśli rejs będzie oceanicznym pasażem, bardzo wskazane jest opanowanie astronawigacji i pracy na mapach plottingowych. Niezwykła to doza satysfakcji, kiedy uda nam się w końcu zmierzyć wysokość słońca i wykreślić pozycję astronomiczną na mapie, która zgadza się z rzeczywistością. Doskonałym uzupełnieniem bagażu umiejętności dla oceanicznej żeglugi będzie także opanowanie sprzętu GMDSS do łączności dalekiego zasięgu.
Wszystkim morskim żeglarzom rozsądek powinien nakazać udział w szkoleniu z zakresu przetrwania na morzu, podczas których będą mogli otworzyć tratwę, odpalić pirotechnikę, skoczyć z jachtu, nauczyć się organizować ewakuację i strategię przeżycia w tratwie, odcinać takielunek, gasić jachtowy pożar i wciągnąć nieprzytomnego człowieka na pokład.
Zagadnieniem nie do pominięcia jest pomoc medyczna, która na jachcie znajdującym się wiele godzin (czasem dni) od lądu nabiera innego wymiaru. Niemal każdy z nas przeszedł nie jedno szkolenie z pierwszej pomocy – ale czy macie pewność, że umielibyście sobie szybko i skutecznie poradzić z nieprzytomnym załogantem? Na morzu karetka nie przyjedzie w 15 minut, z tłumu gapiów nie wyskoczy przypadkowo przechodzący lekarz – tu czyjeś życie może spocząć w twoich rękach i głowie. Warto zatem pod okiem doświadczonego lekarza-żeglarza przejść szkolenie skrojone na miarę morskiego rejsu.
Coraz większą grupę stanowią sternicy, którzy chcą opanować umiejętność samodzielnego radzenia sobie z jachtem od oddania cum poprzez manewrowanie solo do samodzielnego zacumowania w porcie przeznaczenia. Do tego zarządzanie własną kondycją, bezpieczna nawigacja w pojedynkę a na deser takie atrakcje jak wchodzenie na maszt bez niczyjej pomocy. Mamy tutaj klasycznych żeglarzy samotników ale także grono skipperów, którzy z różnych przyczyn nie mogą liczyć na wsparcie swojej załogi i muszą prowadzić rejs samodzielnie..
W ramach doskonalenia zaawansowanego dobrze jest złapać za rogi byka o nazwie „budowa i serwisowanie instalacji jachtowych„. Silnik, obsługa jachtowych instalacji, prace bosmańskie a na deser rozbieranie i serwis morskiej toalety.
Rośnie ku naszej radości grono kapitanów odpowiedzialnych, charakteryzujących się respektem dla morza i dystansem do własnych możliwości, którzy regularnie odwiedzają kolejne warsztaty i szkolenia budując swój potencjał umiejętności i wzmacniając pewność do własnych umiejętności. Takich kapitanów polecić można na każdy rejs i z pewnością będzie to zawsze rejs bezpieczny i udany, bo tylko z poczuciem bezpieczeństwa i zaufania do kapitana każdy załogant i pasażer może w pełni cieszyć się radością spędzania czasu pod żaglami.